czwartek, 23 lutego 2023

Podróże kształcą

   

Zrobiłam sobie urlop. Bez szkody dla pacjentów, bo przerwy są niezbędne w procesie uczenia się. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że mają wartość terapeutyczną. Dlatego zawsze powtarzam rodzicom, że nie musimy odpracowywać zajęć, które przepadły z takiego czy innego powodu. Owszem ważna jest systematyczność i świetnie, jeśli spotykamy się regularnie. Ale przerwa też jest potrzebna.

   Wybrałam się do Gruzji. W krótkim czasie udało się zobaczyć Tbilisi i Batumi (i śnieg pod palmami). Pięknie było! Ale ja nie o tym, bo to nie jest blog podróżniczy. 

   Język gruziński jest, moim zdaniem, trudny fonetycznie. Przede wszystkim zawiera dużo gardłowych dźwięków. O ile polskie głoski występują w parach dźwięczna- bezdźwięczna, to gruzińskie dobierają się w trójki dźwięczna- bezdźwięczna- ostra. Ciężka sprawa. Na szczęście dogadywałam się w innych językach. Przez tydzień opanowałam (ale nie zautomatyzowałam) tylko dwa słowa: dzień dobry i dziękuję.

   W pociągu do Batumi wyszedł ze mnie terapeuta miofunkcjonalny. Naprzeciwko siedziała dziewczynka lat 7-8. Zwróciłam na nią uwagę jak tylko weszłam. Nie, nie rozrabiała. Ale ta twarz! Pociągła, opadnięte kąciki oczu, szczęka wąska, lekko cofnięta żuchwa. Aha! Na pewno przerośnięty migdał! Miałam dużo czasu (5 godzin jazdy), żeby potwierdzić diagnozę bez zaglądania do gardła. Dziewczynka zasnęła z głową na kolanach mamy. Chrapała. Buzia oczywiście otwarta, język na dole. Musiała oddychać ustami, bo migdał blokował tor oddechowy przez nos. W takiej sytuacji, język nie może przyjąć prawidłowej pozycji spoczynkowej (przy podniebieniu), bo blokowałby drogę powietrza przez usta. 

   Dziecko się obudziło głodne. Jadło i pięknie prezentowało kolejne konsekwencje nieprawidłowej budowy anatomicznej. Żuła kanapkę, a buzia wciąż była otwarta. Zamykała ją tylko do przełknięcia. Wniosek? Przetrwały niemowlęcy sposób połykania. Czyli z językiem na dole i przy współpracy z wargami. Czego efektem była międzyzębowa realizacja wielu głosek. Nie, nie jest to charakterystyczne dla języka gruzińskiego.

   Podsumowując- otwarte usta, język leżący za dolnymi zębami to sygnał do kontaktu z logopedą.

środa, 1 lutego 2023

Dzień z życia logopedy

 Leniwy poranek. Nie ma pośpiechu, pacjenci przyjdą po południu. Chociaż to coraz wcześniejsze popołudnie jest, bo pacjentów przybywa. Przy kawie telefon. Prośba o konsultację. Najlepiej wieczorem, bo rodzice w pracy, a dziecko w żłobku. Nie ma szans. Na pierwsze spotkanie potrzebuję sporo czasu, z zapasem nawet. Umawiamy się na 11.30, za tydzień. 

   Kończy się miesiąc, trzeba przygotować faktury. Teoretycznie prosta sprawa, są do tego programy. Ale po kilka razy sprawdzam czy na pewno dobrze wpisałam ilość zajęć. W międzyczasie wpada mi do głowy pomysł na ćwiczenie. Muszę przygotować pomoce. Tak, wiele z nich to DIY. Proste, a nawet banalne. Na przykład bałwanek z butelki, służący głównie do terapii ręki. Uwielbiam drobiazgi za grosze, kupione w Pepco czy innym Action. I potem księgowa się dziwi, że na fakturze gumki do włosów i stojak na talerze, a ja opisuję jako "Pomoce logopedyczne". Jak je wykorzystuję? O tym napiszę innym razem.

   Robi się późno, czas pójść do gabinetu. W planie pięcioro dzieci, każde inne. Zajęcia trwają po 30 minut. Ale zostawiam sobie czas na przedłużenie (jeśli dziecko tego wymaga), posprzątanie, przygotowanie następnych pomocy, łyknięcie herbaty. Zazwyczaj przyjmuję co godzinę. Ale nie dzisiaj. Kiedy skończę z Elą, pod drzwiami będzie już czekał Michał. Jego siostra ma o tej godzinie zajęcia w sąsiednim budynku. Rodzicom wygodnie jest przywieźć ich w tym samym czasie. Zaraz potem przyjdzie Julek. To jedyny pasujący im termin. Mama prosiła, a ja nie umiem odmawiać. Po Julku Wojtuś. Oby nie przyszedł wcześniej, bo nie mam zapasu czasowego. I na końcu, już bez pośpiechu Tomek. Ale i tak będę zmęczona. Głównie tym, że nie będę mogła spokojnie skupić się na pacjencie. Stale będę kontrolować ile jeszcze mamy czasu, co zdążymy zrobić, z czego mogę zrezygnować, a co jest niezbędne.

   O ile łatwiej by było, gdyby to były podobne przypadki! Mogłabym mieć jeden zestaw pomocy na dzień. A te dzieci nie tylko mają różne problemy, ale też różnią się wiekowo. Najstarsze ma 9 lat, najmłodsze 2. Zupełnie inaczej się z nimi  pracuje. Co oczywiście jest ciekawe, ale też wyczerpujące.

   Wrócę późno. Podsumuję miesiąc. Wyślę faktury. Wysłucham webinaru. Dzięki Ci Panie, za szkolenia online! Czy będę mieć siłę na cokolwiek? Może lampka wina...