Najpierw była rozmowa telefoniczna. Kilka dni później przyszli. Ona- elegancka, dojrzała kobieta. Przyprowadziła tatę- siwiuteńkiego, zadbanego staruszka. Przemiłego i uroczego, ale lekko zagubionego. Podczas rozmowy wciąż zerkał na córkę szukając u niej wsparcia. To on miał być moim pacjentem.
Dwa miesiące wcześniej pan Florian*, człowiek osiemdziesięcioczteroletni przeszedł udar mózgu. Pozostał minimalny niedowład prawej strony. Mowa na szczęście była zachowana, chociaż pacjent czasem zapominał słów. Dlaczego więc do mnie przyszli?
Pan Florian to człowiek wykształcony. Był inżynierem mechanikiem, przedstawicielem klasy zwanej kiedyś inteligencją techniczną. Bardzo kulturalny, elokwentny i oczytany. Właśnie, oczytany. Czytać uwielbiał, ale w wyniku udaru utracił tę umiejętność. Jego marzeniem było do czytania wrócić. Dla córki (mieszkającej zagranicą) ważne też było, żeby miał powód do wyjścia z domu.
Podjęłam się tego zadania. Ponieważ nie musieliśmy uczyć się od podstaw zaproponowałam metodę czytania globalnego. Ćwiczyliśmy też analizator wzrokowy oraz zmysł dotyku. Dodatkowym utrudnieniem były problemy ze wzrokiem i niechęć do okularów.
Na pierwsze zajęcia przyszedł sam i dużo przed czasem. Było na tyle wcześnie, że spotkaliśmy się przy furtce. Tłumaczył, że nie wiedział ile czasu mu zajmie droga, czy się gdzieś nie zgubi (a trasa jest raczej nieskomplikowana) i najważniejsze jak sobie poradzi z domofonem. Postanowiliśmy więc przećwiczyć to ostatnie. Numer miał zapisany, ale bez okularów było ciężko. W dodatku musiał sprawdzać każdą cyfrę, a domofon nie chciał czekać zbyt długo. Zapamiętanie sekwencji ruchów też nie było łatwe. I już wiedziałam, że nie tylko o czytanie tu chodzi.
Nasze zajęcia miały zawsze podobny schemat. Ustalaliśmy jaki jest dzień tygodnia.
- Środa
- Panie Florianie, my się nie spotykamy w środy.
- A, to czwartek.
Zawsze był zawstydzony swoimi pomyłkami, chociaż w lepsze dni potrafił też się z nich śmiać.
Potem układaliśmy nazwy dni tygodnia/miesięcy w odpowiedniej kolejności. Dalej różne ćwiczenia dotykowe, wzrokowe, pamięciowe.
Zawsze zadawałam pracę domową. Były to ćwiczenia identyczne jak te, które robiliśmy na zajęciach.
- Czy ja zapamiętam co mam zrobić?
- Zapisałam Panu.
- Haha. Przecież nie przeczytam.
Któregoś razu zadzwonił do mnie. Był przerażony:
- Bo ja u Pani zostawiłem podpisaną kartkę. Czy Pani może mi ją oddać?
- Panie Florianie, jedyna kartka, którą Pan podpisywał to zgoda RODO. Mogę ją oddać, ale nie będę mogła z Panem pracować.
- Nie, nie. To była pusta kartka , nic tam nie było, tylko mój podpis na dole strony.
Przestraszyłam się. Był przekonany, że złożył podpis in blanco. Mając taką kartkę mogłam na przykład zaciągnąć kredyt, sprzedać jego dom, czy cokolwiek. Jak mam udowodnić, że nie jestem wielbłądem? Stanęło na tym, że przejrzę swoje dokumenty i oddam mu kartkę, jeśli znajdę. W międzyczasie skontaktowałam się z córką. Wiedziała już jakie umysł płata mu figle, jak podejmuje dziwne i irracjonalne decyzje.
Na następnych zajęciach wyjęłam wszystkie papiery i pokazywałam mu jeden po drugim. Chociaż gdybym była oszustem to ten najważniejszy mogłam ukryć, prawda?
- Nie musi mi Pani pokazywać. Córka mi wytłumaczyła, że wszystkie dokumenty są u Pani bezpieczne.
Wciąż był przekonany, że podpisał i ja tę kartkę mam! No właśnie. U chorych po udarze często występują zaburzenia w sferze emocjonalno-motywacyjnej (depresja, brak zainteresowania otoczeniem, mniejsze poczucie własnej wartości ) oraz zaburzenia funkcji wykonawczych (trudności w planowaniu oraz obniżenie kontroli własnych zachowań). Układ nerwowy się starzeje, z wiekiem postępują procesy neurodegeneracyjne. U pana Floriana nałożyło się na to uszkodzenie mózgu spowodowane udarem. Dlatego córka chciała, żeby tata miał zajęcie. Nauka czytania swoją drogą. Rozmowa, pobudzanie mózgu, ćwiczenie jego sprawności, motywacja to kolejne korzyści.
Po kilku miesiącach, zupełnie nagle pan Florian postanowił przerwać terapię. Argumentował to kosztami. Jaka była prawda? Czy to była jedna z tych nieracjonalnych decyzji? Czy podjął ją sam czy pod wpływem żony? Nie wiem. I pewnie się nie dowiem.
*imię zmienione